Chociaż zimy w naszym kraju nie należą do najsurowszych, to jednak od listopada do końca marca, a nawet w kwietniu można spodziewać się przymrozków i zimnego wiatru. O tym, że dziecko należy zabezpieczyć zimą kremem, pisałam już wielokrotnie i sprawa wydaje się jasna. Ale wielu rodziców zastanawia się, jak ochronić dziecko przed wychłodzeniem. Czy lepszy jest kombinezon, czy jednak kurtka i ciepłe spodenki?
Kombinezon dla malucha i przedszkolaka
Jak zwykle wiele zależy od samego dziecka – jego wieku i umiejętności oraz naszych osobistych przyzwyczajeń. Jeśli maluszek jeździ jedynie w wózku, można zdecydować się na śpiwór do wózka, kocyk, a samego maluch wkładać do gondoli w nieco lżejszym ubranku. Czasami wystarczy welurowy kombinezon ze stópkami, a i tak maluchowi będzie ciepło. Jeśli jednak spacerujemy często, siadamy w parku i karmimy malucha na świeżym powietrzu, sam śpiworek może być niewystarczający, zwłaszcza jeśli szelkami przypinamy go do spacerówki.
Oczywistą zaletą kombinezonu jest to, że maluch od stóp do szyi opatulony jest ubraniem. Nie ma więc możliwości, by przewiało mu plecki, jeśli będzie biegał, czy źle ułożymy go w wózku. W kombinezonie będzie ciepło i niemowlakowi, i dziecku biegającemu. Niestety dziecko w kombinezonie szybko spoci się, gdy wejdziemy do sklepu, apteki czy na pocztę albo gdy będziemy przewozić je w samochodzie. W takich przypadkach lepiej sprawdzają się ubrania dwuczęściowe – ocieplane spodnie, najlepiej na szelkach i kurteczka. Kurteczkę bowiem w każdej chwili można rozpiąć i zdjąć, a maluch zostaje w spodniach.
Czy kupować dziecku buty?
Pozostaje jeszcze kwestia stópek – tutaj wychodzę z założenia, że dziecko, które jeździ wózkiem i nie potrafi chodzić, powinno mieć kombinezon cały, a nie osobne buciki, które ani nie są mu potrzebne, ani nie są szczególnie wygodne. Zimowe buty lepiej sprawić dziecku, które już dobrze chodzi.
Zdjęcia: pxhere.com