Czy wyobrażacie sobie życie naszych babć, które z gromadką dzieci u boku prały ubrania na ciężkiej tarze? Dzisiaj wydaje się nam, że to czasy bardzo odległe, jednak proszki do prania czy pralki powstały wcale nie tak dawno temu. Bez nich łączenie macierzyństwa z pracą zawodową byłoby chyba niemożliwe…
Pierwsze proszki do prania
Pierwszy produkt do prania został wynaleziony pod koniec XIX wieku i była to soda wybielająca. Zyskała taką popularność, że jej producent (Fritz Henkel) musiał zbudować fabrykę z bocznicą kolejową. Nie spoczął jednak na laurach, bo kolejne jego wynalazki to płyn czyszczący, pomady, ekstrakt wołowy, brylantyna do włosów czy koloryzująca tkaniny na niebiesko ultramaryna. Pierwszy proszek do prania powstał kilka lat później, bo w 1907 roku, a od nazwy składników, czyli nadboranu (perborat) i krzemu (silikat) nazwany został Persilem. Proszek jednak nie mógł być produkowany w czasie II Wojny Światowej, ale wrócił do domów w 1950 roku, wtedy powstały też proszki do namaczania i płyny do płukania. Dzisiaj każdy ma w domu proszki do prania (sprawdź), płyny i żele do różnych rodzajów tkanin: kolorowych, czarnych, delikatnych, mocno zabrudzonych. Do prania dziecięcych ubranek powstały nawet niezwykle delikatne dla skóry i antyalergiczne środki. Nikt więc nie wyobraża sobie szorowania tkanin mydłem czy… piaskiem.
Od rzeki po automat
A pralki? Czy wyobrażacie sobie pranie ręczne? Obecnie nawet zwykły automat ma opcję prania delikatnego, więc w misce nie pierze się już praktycznie niczego. Początki prania jednak nie były takie łatwe – ubrania moczyło się jedynie w rzece czy jeziorze. Potem zaczęto je obijać o skały czy uderzać kijami. Plamy też tarto piaskiem lub używano mieszanki popiołu i łoju. Później ktoś wymyślił balię z kielichem i sprężyną, dzięki której wytwarzało się podciśnienie i pranie lepiej się dopierało. Nie był to jednak tak epokowy wynalazek, jak tara. Kawałek falistej blachy umieszczony w balii zrewolucjonizował sposób utrzymania czystości ubrań. I to na tyle, że tara gościła w polskich domach nawet w latach 50-tych XX wieku! Szczęściarzami byli ci, którzy zdobyli gdzieś poczciwą Franię. A teraz? Teraz wkładamy ubrania, sypiemy proszek i po godzinie czy dwóch wyjmujemy czyste, mocno odwirowane ubrania, które wystarczy rozwiesić, lub wrzucić do suszarki…
Jak dobrze, że żyję w XXI wieku!